lirikcinta.com
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

schody z piekła - xscvridvs lyrics

Loading...

mija już piąty miesiąc od tamtej konwersacji
nadal chaos w głowie w duszy pełno wibracji
związek uświadomił, że powinienem być sam
byłem tego wręcz pewny, głowę bym uciąć dał
no przecież całe życie spędziłem w samotności
ludzi bałem się, nie lubiłem, nie czułem bliskości
wszędzie wokół ktoś, a ja zamknięty w nicości
kolegów może i miałem
* a przyjaciół? * no coś ty…
ludzie się odsuwali, pustkę wypełniał mrok
w końcu sam zacząłem się odsuwać i tak mijał rok za rokiem
proces alienacji funkcja liniowa
leciałem w dół i niestety zaczęło mi się to podobać
odosobniony byłem na takim etapie
że nie chciałem nikogo, niczego, wiecznie byłem w chacie
polubiłem swoje demony, dzisiaj z nimi walczę
pochłaniał mrok, zniknąłem, jak historia w przeglądarce
tryb swojego życia przełączyłem w incognito
niewidzialny jak powietrze, pojebany, jak ten bit * pawloom
szary świat, brak sił i chęci, entuzjazm zniknął
obudził się professor chaos, już nie krzyczę “neato”
eric whitney, piotr cartman, hardcore, depra albo wcale
i’m in a million f*ckin’ pieces
jebać wasze gorzkie żale
bladetuckedfacef*ck
this is my f*cking life
half dead, mięso, pierdolony minotaur
muzyka wypełniała pustkę, słuchawki wciąż w uszach
darcie pizdy albo smęty, nic innego nie rusza
piosenki to save’y, zapisałem tam wspomnienia
kurwa cofam się w czasie kiedy słyszę prxjeka
początek liceum myślałem, że dotknąłem dna
i am god’s mistake często na słuchawkach gra
to było przed covidem jeszcze nie wiedziałem sam
że do dna trochę brakuje, lecz dzielnie zmierzałem tam
ciemne, zimowe poranki, sp*cer na przystanek
pizga w chuj, mama mówiła załóż czapkę, szalik
nikt nie będzie mi rozkazywać, więc mam w to wyjebane
powiesz żebym był miły * zaprezentuję brak manier
dochodzę do przystanku, ktoś już tam stoi
znajomy, ale jebać, nic nie powiem, niech się pierdoli
jebany pks jak zwykle przyjeżdża spóźniony
no kurwa w końcu, wchodzę, siadam na sam koniec
samotna podróż busem, zatopiony w czarne myśli
oczy się zamykają, w nocy biegałem po rifcie
teraz stres, bo nie rozgrzałem się na szczurów wyścig
prace domowe sprawdziany, chuj tam poprawię jak zwykle
zaczyna się codzienna walka, dotarłem do szkoły
wokół same zjeby i wkurwiające matoły
niby w budynku ciepło mnie mroźne ciarki przechodzą
czuję taki cringe, gdy patrzę jak rówieśnicy się wożą
jebane zjeby gardzę wami, idźcie się wszyscy zabić
mimo, że wiek podobny, czuję się starszy tak z dekadę
dziecinne prostaki, chcieliby się tylko bawić
chętnie pobawię się z wami, tak jak django z białasami
mam telefon, słuchawki, jakoś przetrwam dzień
proszę odpierdolić się, jak chcesz coś ode mnie
na ogół jestem miły i cierpliwy wobec ludzi
ale proszę wypierdalać, udawanie mi się nudzi
naprawdę w piździe mam twoje problemy kurwo
ze swoimi sobie nie radzę, no ale chuj w to
nikomu nie pożalę się, nawet jakbym chciał
bo kurwa nie mam komu, jestem sam
i dobrze mi z tym pierdolone skurwysyny
może jutro zdechnę, więcej się nie zobaczymy
oglądanie zjebanego społeczeństwa psuje oczy
już nie mogę na was patrzeć, a muszę między wami kroczyć
dobra, jebać szkołę, już za mną te gówno
w międzyczasie zacząłem, skończyłem związek
na ogół to, bywało spoko, chujowo, lecz gdy patrzę po czasie
to potrzebowałem tego żeby zacząć trasę
trasę przez życie, normalnie nie uwierzycie
jakbym dostał strzała w ryj, nagle obudził się
sam sobie przyjebałem, postanowiłem zmiany
bywa lepiej i gorzej, ale kurwa nie przestanę
wychodzę z tartaru pierdolę ludzi wokół
sam wespnę się na szczyt, człowiek ma słaby kręgosłup
na drabinę się nie nada, daj mi odrobinę czasu
będziesz mówić mi apollo, nie opuszczę parnasu
może nie żyję długo, ale dużo się nauczyłem
wy kurwy też możecie, tylko poświęćcie mi chwilę
nie no nie mi, a mojej niemiłej liryce
życie nie jest miłe, dlatego na innych nie liczę
ja nie chcę spać (na innych nie liczę)
ja nie chcę umierać (nie liczę na innych, liczę na siebie, tylko na siebie)
ja nie chcę spać (jebać was)
ja nie chcę umierać (nie chcę spać, nie chcę umierać, ej)
ja nie chcę spać (ej, ej)
ja nie chcę umierać (okej, ej)
ja nie chcę spać (ej, ej, ej, ej, ej, ej, ej, ej,)
ja nie chcę umierać (ej, ból, ej, ból, ból, ból, ból)

ból i przyjemność * inherentne elementy
dążysz do jednego, przeciwne będą efekty
cierpienie daje radość i siłę zrozumcie w końcu
skończmy modę na słabość, bo jesteśmy na krańcu
świata, kurwa, co tu się odpierdala?
zniszczyliśmy ludzkość, trzymam się od was z dala
pierdolone populizmy: tolerancja, równe prawa
no kurwa rozróżniajmy kto jest tata, a kto mama
moda na pedalstwo, skobiecenie męskości
z psiapsi pomaluj paznokcie, potem zrób na insta fotki
jest ci sm*tno? wypierdol na leki oszczędności
albo od razu zabij się, zrobisz dobrze ludzkości

Random Song Lyrics :

Popular

Loading...