west coast - steel banging lyrics
ej, aha, steel baning (raz, raz, joł), prosty rap,
raz, raz, joł, sprawdź to gówno, jo, o, tej!
jestem normalnym typem, mam serce, mózg i fiuta,
robię rap dla moich ludzi, a do szczania nie kucam,
w płucach gwiżdżą spaliny, a ja znowu gram bragga,
to sh-llerini, słoń jak originoo gunn clappaz,
tu brak zasad już wielu pogrążył bratku,
bo żyjemy w pierdolonej strefie wojny, jak black moon,
trzymając się faktów, trzymam się tego co moje,
ładując kolejny wers niczym pocisk w komorę.
wbity w pejzaż miast, wśród betonu, szkła i reklam,
wśród krętych ścieżek, nie szukam słów w tabletkach,
patrz, kulam rap przez świat, gdzie zysków ile strat,
gdzie pech dnia, a w pełni luna gotuje krew w nas.
weź b-ss, mnie nie stać, jak bond mam swój jetpack,
nie szukam braw, staram się ogarnąć bezład,
to wsrh, saluto non koneksja
na szlaku do zwycięstwa czuwa nad nami hestia.
czasami parę prostych słów potrafi zmienić wszystko,
a gadatliwy tłum może zniknąć, yo,
gołosłowni pseudobliscy teraz próbują dotknąć,
gdzie byliście do kurwy, gdy zżerała mnie samotność, ej.
wirtuozi wymówek, im nie chodzi o spółę,
mają wyciszony tel zawsze gdy się gubię,
dziś bez zamoty prosty styl tętni,
hzd, wsrh, cira, steel banging.
to kolejne osiem taktów zapisanych miliardów,
ćwiara na karku, jakby cała na majku,
i nie wiem co to brak słów,
jestem mc i kleję na nich tricki jak pro skater na desce.
ja biegle mówię slangiem, jestem jak magnes,
przyciągam prawdę i z głośników nią karmię,
jak robisz z siebie gwiazdę to zaświeć palancie,
w momencie, gdy wbijam ci chuj w wyobraźnię.
moi ludzie widzą więcej, niż te na papciach łyżwy,
choć to żadna tajemnica, każdy chce wyciągnąć kwit z gry,
sypią się iskry, łypią okiem obcy,
znam gorzki smak porażki, choć los szczęścia nie poskąpił mi.
i chuj w ich wąty, wąty tych co jątrzyć lubią,
znalazłem swój dom, cztery kąty, w nich słupek, tupot tego
nie głupot, suko, weź je ogarnij,
prosty rap, proste, że nie znajdziesz kłamstw w nim.
do miejsca w którym jestem nie dotarłem na czyimś garbie,
niebo to nie mój limit, możesz mówić mi star trek,
to jest jasne, że nie ma już dla nas żadnych barier,
a te zakłamane pasożyty są dla nas martwe.
stoję na stosie kartek, które zapisałem wierszem,
pole widzenia tu na górze mam znacznie szersze,
berserk, wsrh, bas dudni,
to prawdziwy rap kontra tabloidowe kukły.
real homie czy fakes rozpoznam po minucie,
nie rzucaj się w objęcia, bo stoisz na moim bucie,
przebierzesz się i naćpasz, myślisz że będzie spoko,
koleżko, nie jesteś og, jak midget loco.
i nie bądź nachalny, kolabo z górną półką?
wbił se gola jak małolat dorosłe podwórko,
teraz dopiero docenia to, co miał na co dzień pod nosem,
żart – kawał mego życia: rap!
Random Song Lyrics :
- skins - mutabaruka lyrics
- mob music - mikemrf lyrics
- i'm still waiting - the wailers lyrics
- i regret (h.m.b. vocoder mix) - de/vision lyrics
- grasias por bendición - enrique lara lyrics
- i’m gone - chris norman lyrics
- the man with ze mustache - the left rights lyrics
- sur un coup de tête - maëlle lyrics
- good day sunshine - lulu lyrics
- (i've always been) honky tonk crazy - keith whitley lyrics