dis vol. 3 - ry23/galon lyrics
[verse 1: rafi]
verba już poszła swoją drogą i całe szczęście
niech nie plami więcej rapu tym swoim jękiem
może dziewczynki dwunastoletnie
rzucały wam staniki zerówki i miały kolanka miękkie
lecz ci, którzy w tym trochę głębiej siedzą, wiedzą
że niedługo skończy się na leszcza sezon
no bo jesteś cienki jak discreet mojej panienki
uciekniesz z piskiem jak usłyszysz te dźwięki
bo to styl, który powoduje w mózgu dziury
to styl, który burzy mury i przenosi góry
karykatury i bzdury kontra łestern 3
to jak domek z tektury kontra pałac kultury
ja nie chcę awantury, ale co, nie dowierzasz?
gdy twoja babcia obierając pyry nuci meza?
dokąd to wszystko zmierza, nie wiem brachu
ale wiem, że słuchasz teraz prawdziwego rapu
[verse 2: kowall]
jestem ka do el a nie eldoka
ka de el razy dwa
nie dka teka wiejska dyskoteka
słuchasz rapu człowieka, który wie o co biega
to trzeci western nie jak spinache za wcześnie
bujam się w krześle i myślę nad tekstem
by towar na mieście, który do ciebie dociera
cały skład rapuje jak opony goodyeara
lubi się opierdzielać, lubi mordy nadzierać
na tego typu szmaty, więc się nie przeraź
fox, andruss, jeden drugi to fajfus
trzeba zrobić porządek w tym przejebanym bajzlu
już wolałem just five, stachurskiego czy de su
a nie rap, który mogę spuścić do sedesu
brak mi słów na was, więc już zakończę
galuś, dawaj dalej i pojedź po każdej torbie
[verse 3: galon]
spokojnie, co to kurwa było?
korek to ty masz, tworzysz zator, gubisz stilo
tego nigdy tam nie było
na strych, wytrzyj kurze a potem zbieraj bilon
czasy te przeminą jak carska dyktatura
jesteś tylko chwilą, znaczy się karykatura
otwiera się kabura, potem broń i ta kula
co trafi prosto w głowę, hula metafora rapu
game over, to jest cover, słyszysz?
podśpiewujesz, liczysz na poparcie w mieście
liber ochujeńcu, ogarnij się koniecznie
bo marnujesz tu bezsprzecznie antenowy czas
to jest hardcorowy bauns, to marka, mowy trans
mam ten atomowy lans, który zresztą jest prawdziwy
nie masz szans, tu nie ma nic na niby
bas zbija szyby a hałas wsadza w dyby
jesteś kryl, a my ryby, co się żywią takim gównem
pokrzywy parzą w łapę dziwko, burdy robię hurtem
tej kundel, łap te krytyki
a takie tanie tracki rób ze wsparciem oborniki
[verse 4: słoń]
właśnie tak! laików niszczę jak dyfteryt
będę głównym powodem końca twojej pseudokariery
kiedy wchodzimy za stery to lepiej idź w pizdu
bo spocisz się jak lesba na zlocie szowinistów
to cię zmiażdży jak pavulonu zastrzyk, na chuj się patrzysz
branie do paszczy to dla was nie lada zaszczyt
słoń to liryczny sadysta
i szczery zwis mam na wasz skurwiały freestyle
po raz trzeci przywracamy honor miastu
stoimy naprzeciw bandy garbatych pederastów
masz tu flow, który gniecie wszystkie pop gwiazdy
to jest western skurwysynu a nie rap na styk
te błazny nazywają swoje potłuczyny rapem
a mają z nim tyle wspólnego, co kurwy z celibatem
jadę po was jak zawsze, to moja mała wojna
ja kontra każdy zniewieściały obojniak
[verse 5: lont]
powiedz, ile razy jest tak: włączasz radioodbiornik
a tam leci doniu, liber i kombi
zapomnij, żebym kiedykolwiek takiej goni za hajsem w pogoni
zamiast hardcorowych tracków pisał lovesongi
dziś wierzenie się przelicza w pln-ach i to boli
a jeszcze bardziej, że jest wiara której się to goni
partactwo nakręcane w esce rotacją
naszą akcją zmiażdżysz to robactwo tak jak packą
a na ścierwa typu mezo, verba
pozostają tylko naboje i strzelba
obrany cel mam, strzelam w cwela no i będę jeszcze nie raz
będę póki wasza liczba w świecie nie spadnie do zera
[verse 6: sh-llerini]
w dłoni tępe narzędzie coś jakby gazrurka
na twarzy kominiarka, western trzecia runda
o żesz kurwa! ktoś ci właśnie na house wjechał
krew spływa po kolumnach, to żeś synu se nabrechtał
twój pech man, mam tu brzeszczot, dość pojemną torbę
wiesz co zrobię, bajzel a’la lizzie borden
zamknij mordę, nie sap chłopcze, nie jęcz
kolekcjonuję skalpy łaków niczym pierdolony szejer
słyszysz szelest, otwierasz usta, bierzesz do buzi
luz man, podobno tak się robi w my music
hajs tulić to przede wszystkim
ja robię rap dla ludzi, wy robicie za dziwki
[outro: ry23]
wszystkie cipy, cipki, miękkie tytki, półmózgi
długo by tu pisać o tym ile nas różni
wykończyłby w długopisie tusz mi się
więc odpuszczę se, to był dis volume tres
Random Song Lyrics :
- 2021 - ninjia lyrics
- let it go - 637godwin lyrics
- dance now - brazen-faced & marmot lyrics
- white man's land - fw kami lyrics
- the cats will know - stefano palladini lyrics
- ei djow - aliados do senhor lyrics
- freestyle #2 - untel lyrics
- feel the night (original mix) - joseph raffiki lyrics
- ddt - bby goyard lyrics
- childhood's end? (demo) - marillion lyrics