początek i koniec - rover lyrics
[zwrotka 1: rover]
mam czekać dwadzieścia pięć lat, by dojrzał mój gratis
mój bóg wie ile jeszcze, byś tak w końcu mnie trafił
mam ciąg do ziemi, jak dwóch z moich braci
odeszli, ciotce mówię, że się nie farci
poczytalne przez bliskich to pycha
ja nie płaczę na pogrzebach, nie ma mowy o nawykach
(gram w otwarte karty, z bogiem siłując się jak tytan)
na dwa wyroki śmierci, dwadzieścia dwa lata z życia
trzy pręgi dłuższe niż wisła
od stresu czoło pomarszczone jak pizda
wokół błysk, że mógłbym wyjść w świat
a za sobą zostawić z bliższa
mieć szacunek do śmierci, po co?
przyjdzie, zapuka, potem weźmie mnie z sobą
sprawiedliwa suka po niej przejdzie obok
co nie znaczy, że nie zacznę na nowo
[zwrotka 2: beloctg]
może nie czynię dobra, ale też nie przeszkadzam
łapię z ludźmi kontakt, dobra, morda znana
na rejonach, w których gołda co dnia się lała
nie od dziś dobrze kojarzony presco to c’mon, yeah
a po jakiego miałbym ci utrudniać życie
jaki miałbym w tym biznes, dla mnie to obrzydliwe
ja piję, ty też żyj swym życiem codziennym
by każdy twój dzień był lepszy niż zeszły weekend
tego ci życzę, by każdy dzień był pozytywem
byś po ciężkim dniu leżał przed tv-kiem z piwem
i zamiast siedmiu kul, tak jak dostał big l
trafił szóstkę w lotku i czuł się szczęśliwie
początek i koniec stoją zaraz obok siebie
i nie wiadomo ziomek, jak przejdziesz do końca level
raz padasz na pysk, innym razem masz jak w niebie
bez ryzyka – zysk, czy wyzysk zły, nikt sam nie wie
[zwrotka 3: rover]
wiem, że w moich oczach widzisz początek i koniec
ale błagam, nie patrz, jakbym leciał przez balkon, poręcz
przyjaźń – to tylko jedno z pojęć
umarło jak ci jakiś typ rozjechał psa przed domem
znajomi – dawno odeszli na stronę
w poniewierających związkach, poniewierając żonę
świat się pomylił, radio wciąż zna zapach gówna
wiesz, jakbym słuchał to też sam bym się usrał
konwencjonalnie, choć nieco efemerycznie
więcej nauczyły książki, niż któraś z polonistek
(polonistek) mam takie na studiach
mój ziom zaczynał w majtkach, a kończył na ustach
orzesz kuźwa ! bo od kurw leczę język
rozpoczynam bieg po koniec, kończę paląc własne błędy
mordy pewny, bo mnie za nią nienawidzą
zainicjowałem, a ty skończyłeś epizod
Random Song Lyrics :
- br xumar baxışla - sevda yahyayeva lyrics
- git - the square lyrics
- beth - david ellefson lyrics
- winterfell - luv resval lyrics
- get down - linneah lyrics
- mother's day - dead letterman lyrics
- cerrien - sadness lyrics
- natural masquerade - matthew spencer lyrics
- these eyes - dakota lyrics
- nukkkleaire - kopss lyrics