lirikcinta.com
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

2021 - iodmazcarii lyrics

Loading...

[intro]
żeby, żeby tylko tak nie zapierdalał czas
czyja wina, jeżeli nie tej przeklętej liczby
joł, joł

[zwrotka 1]
początek operacja; miesiące kalki to jak z podpisem
2020 wyciera se nami mordę niczym koro filipkiem
{szpital}
występują bóle odleżyny i bezsilność taka rekonwalescencja
jeśli w sprawie o ten rok broni pierwszy kwartał, no to przegram
jestem avatarem
puls czucie mam; gigant dziura w klacie
w końcu wstaję; nabieram sił jak benjamin b*tton
wychodzę z zeszytem rymów ze szpitala drugi madd dogg
ale nic z nim nie robię w szufladzie zalеga
tłumaczę to przez obostrzenia
tyś legеndą w mieście z pupilem, koniec epidemii w lecie wieszczą
w czerwcu cieszę się bałtykiem, ucieka mi tam miesiąc
siedzę patrząc na fale, stoicki spokój w duchu
bo wiem że za rok inny los czeka tu w darłówku
na sylwestra marnie, zabawa mieszana
zawitał neo, gracz i bartek i padam

[refren]
każdemu się może schrzanić
jutro też jest stracony dzień
więc nie mamy co o niego walczyć
filozof marla pewniejsza niż terry m
wyśpiewa co robić od średniej
a za rok będzie lepiej
na pewno za rok będzie lepiej
będzie lepiej i lepiej, ach
a za rok będzie lepiej
na pewno za rok będzie lepiej
będzie lepiej i lepiej

{początek roku 2021}
[zwrotka 2]
obudzony z hibernacji w roku z jedynką z tyłu
czuję napięcie jak tester wkrętak, ogrom pomysłów
[przed wakacjami]
witam woj! jestem iod, a we mnie nadzieja
zblazowany neo łapie busa bo tu nie mieszka
miki, max, whisky in the jar
nastaje maj, siedzę w ramach spotkania
pokazuję zeszyt ciekaw co sądzą bracia
gracz taki lee sin modli sie nad tekstem bo ślepy na rap
neo z dala od ligi mówi mi może improwizacja
{freestyle}
więc na zakrapianych parapetówach mierzę się z nim tak mija początek w czerwca
w końcu ktoś rzucił pomysł dawaj wystawmy neo może przeznaczona jest mu scena
po reklamie do portalu ‘znajdź to’ szukam freestyle club
wyskakuje we wrocławiu nora ‘majk i szał’
nigdy o tym nie słyszałem, ale co będziemy walczyć z losem
pierwsze walki to rabbit potem film a nie trajler
poznał się z jakimś gościem
{bułgaria}
przerżnął z matko walić a mi przyszło się pakować
taktyka maxi*maxi dwa koła od rodziców ma coś zostać
od zeszłej zimy gracz proponuje bułgarię
wracam z niej w lipcu, wcześniej, za złe zachowanie
stoję bezradnie tydzień przed planowanym przyjazdem we wro
{przygotowania do wyjazdu}
z kieszeni koncert smyczkowy rozlega się ponieważ dzwoni neo
kariera mu leży, marzy mu się teraz jod z bałtyku
niespalony w granicy tu nie znają mych wybryków
proponuje mi układ taki:
noc tu, jazda z rana do klaudii
napomknę, baba jest z warszawy
myślałem że z nią kręci dla zabawy
jednak nie, wzięła się od pisania dwa kwartały z olą
klaudii przyjaciółką jego mess i jakoś poszło
jednak teraz to neo ma mocarny kontakt
ja mam prognozę na olę: znajomości rozpad
wiem że się na nią natknę, jeśli tam pojadę
mam nóż na gardle, a potrzebne tak mi to jak mięsień kciuka
bo nie widzę jakoś się do końca wakacji po woju bujać
no więc zabieram dupę w troki
kasy nie starczy w obie strony
pkp icc
staję się dłużnikiem
neo: kałabanga
kolei pisać ‘banał’
jego dziewczynie widocznie się przelewa
ulica wrocławska, własna beema
{darłów}
ola z ostrowca już u niej czeka w chałupie
jest drużyna wiec jutro w droge, cel darłówek
aleksandra, pani zodiakalna maniaczka
za długo przez kabel idealizowana
przy spotkaniu wyszło szydło z worka i paf
domknięcie zbędne, lecz to miejsce robi klimat
siedem, sześć razy pięć arigato, morfeusz
wielkie nieba jakie parasole śmierć tuż tuż
o, znowu tu, powrót godny sparrowa czapy
gdzie dawna miłości, ola wyciąga nam tabsy
sto karykatur i odbić, to emki obraz
ze wstrętnej torby z wilkiem pełnej ścierwa oraz
strachu, symbolizującego lata zamierzchłe
z brzaskiem 13. na promenad zaszedłem
połączenie z bifröst i wali się pode mną
cyklista miał schizy że nie wykonał rko
budzę się na zejściu, co za hangover żula
mam męty w ciele szklistym, zaspy piachu w butach
wracam pociągiem bo przymilałem się do wróżki
przez przejazd dany, myślę, ten rok za krótki
[refren]

każdemu się może schrzanić
jutro też jest stracony dzień
więc nie mamy co o niego walczyć
filozof marla pewniejsza niż terry m. wyśpiewa co robić od średniej
a za rok będzie lepiej
na pewno za rok będzie lepiej
będzie lepiej i lepiej, ach
a za rok będzie lepiej
na pewno za rok będzie lepiej
będzie lepiej i lepiej

[zwrotka 3]
{sylwester}
apartament trzecie piętro, mocny full, zaduch
nazwijmy gospodarza bicix, z niego tęgi staruch
większy drań niż roark, niby nea ‘producent’
hip hop trawi choroba, a on wyssie ten gatunek
to taki sikacz, jego bity to cienizna
złol odp*rniejszy niż ajax, bez prod. robi za dilera
u nieletnich wyprzedarz asortymentu
wiszę kasę neowi, jego babę wciąga do odmętu
bierze ile wlezie, bicix głowa rodziny przy stole
nakroi lepiej niż krueger, błagam klaudia jakim kosztem
znajduję cię nieprzytomną, nikt ci nie jest w stanie pomóc?
leżysz, jane, z innymi na sofie, toczy ci się piana z ust
zlewam twój temat jak zlał mnie neo, po kłótni o finansach
niech cię ratuje naćpany książę z bajki, pępek świata
pokój z balkonem pusty, tam spędzę ostatnie trzy godziny 21
widziałem już sporo, zamykam się na trzy spusty
wracam w głowie do początku jak tenet
chcę widzieć skąd te problemy, jakie decyzje sprawiły że się stało tak gorąco
nagle bęc, trach, bach jakiś menel tarabani w okno
wychodzę zań, a tam łysy lachon. wyjście omyłkowo przymknięte
balkonowa w syntetycznej skórze, syntetyk z łapy zliże se
sami swoi; dopalam lufę
ona dopytuje czemu wyglądam jakbym miał mieć w ustach spluwę
szare światło od księżyca pozwala na nasze odbicia w oknach
za zdezelowaną morde się chwytam, trudno mi tam coś poznać
zatem będzie dialog: *nie był to dla mnie zbyt owocny rok, ok?
*czemu? * ona pyta
no właśnie czemu ona pyta?? nie ma ciekawszych zajęć, nie ma z kibla czegoś wziąć
i co ona tak prycha? czyżbym mówił to wszystko na głos
*biorę tylko od święta *drąży nieznajoma* bicix zawsze ma towar, ot co
a ty mniej jesteś święty; zostawiłeś klaudię jak gracza oraz
w kłamstwie rodziców
ona kończy gadkę; neo zaczął się dobijać, ona zbiera się do krzyku
reaguję podobnie co na spotkanie atypowego z barbarossą
na zobaczenie z moim rocznikiem p*rno, złą diagnozę i zrobienie użytku bronią
wyparcie; mówię jej żeby zamknęła j*pę
nie chce, bo bawi się moim szachem
sam jej zamknę
szarżuję i ją chwytam jak się chwyta narzędzie zbrodni
zrobiona z piaskoliny lub wody, mi umyka; wyrzucam sam siebie
koniec jest prosty: paraliż, trzask o niższy balkon i ziemie
matko! liny do sufitu ode mnie
co za potworny biały; światłowstręt
ajć boli; w żyłach i kościach mam adamantium
brak możliwości ruchu; pielęgniarka mówi że ja w szpitalu w zabrzu
mijają godziny
przybywa rodziny
sm*tna wiadomości, jestem po operacji kręgosłupa oraz serca
autentycznie mam to w dupie, bo morfina. nie dane mi się żegnać
może wyglądać to źle dzisiaj
ale nowe przygody mi się marzą kiedy rana się zabliźnia
[outro]
a za rok będzie lepiej
na pewno za rok będzie lepiej
będzie lepiej i lepiej, ach
a za rok będzie lepiej
na pewno za rok będzie lepiej
będzie lepiej i lepiej
nie bój lecz chuj z mieczem
zakład, umrę niepostrzeżeniej
nie żal ciebie i ciebie, o!

Random Song Lyrics :

Popular

Loading...