lirikcinta.com
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

​serialkiller - eszet lyrics

Loading...

[intro]
every time i think you’ve hit a ceiling, you, you keep raising the bar. you’re like the michael jordan of being a son of a b-tch

[1 zwrotka]
oto nowy sezon, czas na zabijanie debili
i tak znajdą mnie dopiero w następnym; the k!lling
jestem mordercą jak dexter, coś się we mnie tu dziś budzi
z tym, że nie poluję na zabójców, tylko głupich ludzi
ten co kmini w mig, zawija tu z nami, chuj z wami
mów mi trinity – zabijam trójkami (yy) czwórkami
przeznaczenia nie zmienią i gdy walną te zwrotki
skończą sześć stóp pod ziemią tam gdzie pachną stokrotki
chcą być mroczni, są śmieszni, spadną dziwki ze stołka
nie wiem już czy to miasteczko twin peaks czy south park
wita ostry dyżur, nie starczy noży to pożycz
nie pomogą doktor house, siostra jackie, chorzy doktorzy
nie zszyją chirurdzy, złamie kości, skreślę marzenia
to zabójstwa usprawiedliwione – bez przebaczenia
debile ręce w górę, skoszę ten las rąk
zemsta – wyjebać was stąd, rewolucja jakby zgasł prąd

[refren]
jestem seryjnym mordercą, sk-maj – taka filozofia
oglądalność nieistotna, tutaj ważna ilość ofiar
chcą statystyk, a jest raczej beka z bilansem
bo uwaga – spoiler – czeka ich cancel

[2 zwrotka]
moja ekipa pierdoli układy i władzę, sens tu masz
coś jak synowie anarchii z tym że bardziej entourage
w branży polski rap, jebać, że ktoś nas nie lubi
chcemy tylko pić, palić, ćpać, ruchać jak hank moody
istna gra o tron, jebać ten cały szoł biz
i tak łaki zawsze umierają jak sean bean
pizdy gotowe na wszystko, za to kara ich spotkała
co drugi taki męski, dostaje ksywe ‘plotkara’
na scenie następne pokolenie jak star trek
ale nie czas na strajk, a na kontrę; strike back
chcą wygrać ten maraton, spokojny bądź ziomuś
bo na mecie wylecą w powietrze; orły z bostonu
zagubieni, wyklęci, każdy skazany na śmierć
to jest punkt krytyczny, ruszą barany na rzeź
rap osiedli, jebać białe kołnierzyki w garniturach
pato kompania braci, teraz naszej armii tura

[refren]

[3 zwrotka]
k-mple i trawka, dobrze się z loopem tak hula
jointy palą się jak rzym, w bletkach super natural
trzecia zwrotka, więc odpalamy trzeciego bata
moje pancze są jak peter bishop – nie z tego świata
eureka, całkiem dobry z majkiem jestem
choć spalony i tak wszystkich zniszczę jak michael westen
nie mów, że masz ziomek fart, twoich wad parę widzę
zdmuchnę twój domek z kart, nie zostaniesz nawet v-ce
jebać świat gliniarzy, ty mi bij brawo w kostnicy
choć nie mam koszulki jp, szanuję prawo ulicy
i nie gotuję, wolę ćpać, bata sklej mi wnet
dawaj hajs, bo staję się zły; breaking bad
mam wzór na skandal, mówią ‘eszet, daj ten vibe’
wiem więcej jak finch, umiem więcej jak kyle xy
każdy k-maty lubi to, tępym daję znaki ‘won stąd’
motka jak rubicon, rządzę tu jak nucky thompson
lubię logikę jak sherlock i sheldon i sam lajt mam
bo kłamstwo rozpoznaję po twarzy jak cal lightman
szara eminencja – mnie nie martwi fejm
a gdy raz mnie wkurwisz, nie odpuszczę jak patrick jane
inni chcą robić biznes, palić szlugi jak mad men
co drugi bezbek, ich rapsy – mierne
ja 24h na 7 w manii jak carrie mathison
i jak hardison łamię zabezpieczenia twojego serwera

[refren]

tekst – rap g*nius polska

Random Song Lyrics :

Popular

Loading...