lirikcinta.com
a b c d e f g h i j k l m n o p q r s t u v w x y z 0 1 2 3 4 5 6 7 8 9 #

samo pt.2 - abel (pol) lyrics

Loading...

2k17

narobiłeś syfu i mniej cię to boli
niż to, że mniej syfu narobił twój ziomek
lub ktoś, kogo nie znasz
wiedziałem, że tak będzie – mystic molesta
młodzi chcą wchodzić na piedestał
zapomnieli jednak, że nie ma tu miejsca
przed chwilą jechała koło nas karetka
na moim koncercie ktoś dostał kosę pod żebra
co w żyłach nosisz? sukces, czy klęska?
zakute łby – na zewnątrz agresja
chodzę po ulicach, każda coś pamięta
życiorys spod bloku
różne osoby; ta sama agenda
więcej problemów, mniej kartek ma kalendarz
kopalnia myśli, wybucha halemba
papier; lepszego życia potentat
wycieram dupę, dudę
i wszystkie przekleństwa na prezydenta
wartości prawdziwe, z nich żadna nie pęka
niemile widziani ci, co biegali po komendach
choć każdego wszędzie chcą potępiać
na rękach brud, trucizna w tawernach
[2]
nie ma miłości; na nią nie ma miejsca
rzucam kamieniem – szyba
chyba nawet nie pękła
zachowań korekta
niejeden na blokach zmarnował potencjał
na rapie za dużo zarobisz – wołają “komercja”
chyba, że banknoty chowasz w poszewkach
tak se wyśpisz, jak sobie pościelesz
nigdy nie byłem kainem, bo jestem abelem
masz coś na sumieniu to siedzisz w kościele
zło zagłusza rytm tłumu; wuwuzele
jaka przyszłość cię czeka, na ławkach menele
przypominają – to niepewny teren

[ref]
nic! nie wiem, nie widziałem
kto pyta – nie błądzi
ale nie obarczaj ty mnie przypałem
człowiek jest słaby, się nie spodziewałeś
ja tylko na bicie zostawiam wokale

chcieliby mnie sprzątnąć, ale pozamiatane
nieczyści piorą pieniądze
ktoś (kto?!), gdzieś (gdzie?!) – wywiesza pranie!

a ty?

mam stały ląd, stały dom, to mój los
mały schron, każdy błąd
celnie biorę na niego poprawkę
samo zło, wkoło, noc
leje, pali pot

odwracam się, odchodzę
rzucam podpaloną zapałkę

[3]
dla mądrych za głupi – dla głupich za mądry
moi ludzie mają i dbają o swoje poglądy
pochopnie nie oceniąjąc tych, co ci wmawiają
przypadłości – wszyscy gdzieś upadają
nieliczni kitrają podnośnik
po osiedlach przejeżdżam czarną wołgą
przodkowie ginęli za marną wolność
mówisz mi prawdę – zeznania się plączą
rysy, nie andy; andy – nie warhol
wiersze pisane w linie
(kokaina!) sypane na bicie
widzę po oczach, że cieknie ci ślina
biję się w pierś, to nie moja wina
rodzina chciałaby pomóc
ale nie zapomina, oj
nigdy nie zapomina
nad miastem opary po jaraniu
nie robię z tego kultu
gówno mnie obchodzi co hodujesz w mieszkaniu
sytuację mamy raczej opanowaną
zawsze zalega, nie na uszach makaron
niepojęty dla mnie ten kanon
kiedy mendy z okna foty pstrykają
nadmuchasz balon – to pęknie
ci, których podziwiam, inaczej dbają o pengę

[ref]

Random Song Lyrics :

Popular

Loading...